Kogoś, z kim będę mogła porozmawiać przy kawie, komu przekażę rodzinne przepisy, kto będzie traktował mnie jak drugą matkę.
Ale kiedy przyprowadził do domu swoją pierwszą wybrankę, szybko przekonałam się, że moje marzenia były naiwne. Ona była chłodna, wyniosła, patrzyła na mnie, jakbym była kimś gorszym. Każde nasze spotkanie było polem minowym.
Próbowałam – uśmiechałam się, starałam się być miła, ale czułam, że nie ma dla mnie miejsca. Widziałam, jak odciąga mojego syna coraz dalej ode mnie. Wracał rzadziej, a kiedy rozmawiał, to tylko o tym, czego ona chce.
Wtedy mówiłam wszystkim: „Mam złą synową. Ale trudno, trzeba to przetrwać.”
Po kilku latach małżeństwo się rozpadło. Syn wrócił do domu jak po wielkiej burzy – zmęczony, smutny, ale z ulgą w oczach. Przez moment poczułam, że odzyskałam swoje dziecko.
Znowu przychodził do mnie na obiady, znowu opowiadał o pracy, o życiu. Byłam szczęśliwa, że tamta kobieta już nie ma nad nim władzy. Myślałam: „Teraz wreszcie będzie lepiej.”
Nie wiedziałam jeszcze, że gorzej dopiero nadejdzie.
Kiedy pojawiła się następna kobieta, wydawała się zupełnym przeciwieństwem poprzedniej. Uśmiechnięta, ciepła, czarująca. Każdemu potrafiła powiedzieć coś miłego. Nawet ja, choć w głębi serca byłam ostrożna, na początku pomyślałam: „Może to właśnie ta właściwa.”
Ale szybko zauważyłam, jak patrzy na nią mój syn. Wystarczył jej jeden uśmiech, jedno spojrzenie, a on był gotów zrobić wszystko, o co poprosiła. Tak, jakby jego własna wola nagle przestała istnieć.
Na początku były to drobiazgi. Zamiast odwiedzać mnie w niedzielę – wybierali wyjazd za miasto. Zamiast zadzwonić wieczorem – tłumaczył, że jest zajęty, bo ona czegoś potrzebowała. Nie podejrzewałam wtedy, że to dopiero początek.
Z każdym miesiącem widziałam, jak coraz mocniej oplata go swoją siecią. Zaczęła mówić mu, co powinien mówić do mnie. Nagle syn, który zawsze bronił swojej rodziny, zaczął powtarzać:
– Mamo, nie wtrącaj się.
– Mamo, my chcemy żyć po swojemu.
To już nie były jego słowa. To były jej słowa włożone w jego usta.
Czułam, jak go tracę. Z dnia na dzień, kawałek po kawałku. Próbowałam rozmawiać, ostrzegać, ale odbijałam się od muru. On patrzył na nią jak zaczarowany, a mnie traktował jak problem, który trzeba uciszyć.
Byłam bezsilna. Nie mogłam walczyć, bo każda próba kończyła się jeszcze większym oddaleniem. A ona patrzyła na mnie tym swoim słodkim uśmiechem, jakby dobrze wiedziała, że wygrała.
Myślałam, że mam złą synową, dopóki nie zjawiła się następna. Ta pierwsza była trudna, owszem, ale przynajmniej wiedziałam, czego się spodziewać.
A ta druga? Z uśmiechem na twarzy odebrała mi syna i owinęła go sobie wokół palca tak, że nawet nie zauważył, kiedy stał się jej cieniem.
I to właśnie boli najbardziej – nie to, że go straciłam, ale to, że oddał się jej dobrowolnie.
To też może cię zainteresować: GIF wycofuje popularny lek na nadciśnienie. Czy masz te serie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Najbardziej wyjątkowe znaki Zodiaku. One wyróżniają się charyzmą i dobrocią