Jego zeznania były pełne kontrowersji – z jednej strony przyznał, że to on był inicjatorem zakupu systemu, z drugiej podkreślał, że nigdy nie miał wiedzy o szczegółach jego działania.

„Byłem inicjatorem, ale decyzje podejmował Woś”

Ziobro nie ukrywał, że to właśnie on wyszedł z pomysłem, aby rozważyć zakup oprogramowania szpiegowskiego. – „Byłem inicjatorem” i „przyłożył do tego rękę” – mówił, dodając, że zaproponował finansowanie ze środków Funduszu Sprawiedliwości. Jak tłumaczył, dalsze decyzje podejmował jego ówczesny zastępca. – „Znał jego kierunkową wolę” – zaznaczył Ziobro, odnosząc się do Michała Wosia.

Były minister wyjaśnił również, że prowadził rozmowy na temat zakupu z Mariuszem Kamińskim. – „Pan minister dokonał takiej oceny i podjął decyzje, które post factum oceniam jako w pełni zgodne z prawem i podjąłbym takie same decyzje. Gdybym ja podejmował takie decyzje, podjąłbym identyczne – w stu procentach” – stwierdził.

„Nikt nigdy nie pokazywał mi Pegasusa”

Choć jego podpis i decyzje otworzyły drogę do zakupu systemu, Ziobro stanowczo odcinał się od wiedzy o jego funkcjonowaniu. – „Nikt nigdy nie pokazywał mi Pegasusa i się nim nie interesowałem” – podkreślił.

Były minister dodał też: – „Dowiedziałem się z mediów, że jest taka nazwa. Nie miałem wcześniej wiedzy, że tak to się nazywa”. W odpowiedzi na pytania posłów stwierdził, że jego rola ograniczała się wyłącznie do kwestii finansowych.

Spór o legalność komisji

Ziobro odniósł się także do samego przesłuchania. – „Skoro już zostałem bezprawnie doprowadzony, to nie chcę dawać państwu szans do kolejnych tego typu działań” – mówił, zaznaczając, że jego zdaniem komisja działa nielegalnie. – „Przekroczyłem limit wystąpień publicznych zalecony przez lekarzy” – dodał.

Jego słowa od razu skomentował poseł Tomasz Trela. – „To ważne słowa, teraz też nie ma tego wyroku” – podkreślił, odnosząc się do braku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego w sprawie legalności komisji.

Tło afery Pegasusa

Pegasus to izraelskie oprogramowanie, które pozwala przejmować dane z telefonów – od rozmów, przez SMS-y, po lokalizację. W Polsce system miał być wykorzystywany m.in. wobec polityków opozycji, prokuratorów i adwokatów. To właśnie dlatego jego zakup budzi ogromne kontrowersje.

Komisja śledcza od miesięcy starała się przesłuchać Zbigniewa Ziobrę. Teraz jego zeznania – w których przyznaje, że inicjował zakup, a jednocześnie twierdzi, że „nie miał pojęcia, jak to się nazywa” – mogą stać się kluczowym punktem w wyjaśnianiu afery.

To też może cię zainteresować:

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: