Boeing 787-8 Dreamliner linii Air India, lecący z Ahmadabadu do Londynu, rozbił się tuż po starcie, powodując ogromne zniszczenia i pochłaniając życie co najmniej 204 osób. To jedno z najbardziej dramatycznych zdarzeń w indyjskim lotnictwie od lat. Ale to, co zdaje się nadawać tej historii jeszcze większego wymiaru tajemnicy, to wizja jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego, opublikowana zaledwie kilka dni wcześniej.

Maszyna wystartowała z lotniska Sardar Vallabhbhai Patel o poranku 12 czerwca. Już po kilkunastu sekundach pilot nadał sygnał „mayday” – dramatyczny apel o pomoc, który jest wysyłany wyłącznie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia. To był ostatni kontakt z rejsem AI171. Samolot runął w dzielnicy mieszkalnej Meghani, wzniecając potężny pożar i niszcząc wiele budynków.

Na pokładzie znajdowały się 244 osoby: 230 pasażerów – w tym dzieci – oraz 14 członków załogi. Wśród podróżujących byli obywatele Indii, Wielkiej Brytanii, Portugalii i Kanady. Do tej pory potwierdzono śmierć co najmniej 204 osób. Tragiczny bilans może jeszcze wzrosnąć, ale na miejscu ratownicy wciąż walczą z czasem – według indyjskiej agencji ANI News, odnaleziono dwie żywe osoby: pasażera oraz rannego, który trafił do szpitala.

W obliczu dramatu, uwagę wielu internautów przykuło coś zgoła innego – transmisja na żywo Krzysztofa Jackowskiego sprzed kilku dni. W swoim programie „Wizje na najbliższy okres” jasnowidz z Człuchowa powiedział:

„Pierwsze co mi się kojarzy to… w powietrzu płonący samolot pasażerski. Duży. On będzie się palił.”

W momencie wypowiedzi Jackowskiego nikt nie mógł przewidzieć, że zaledwie kilka dni później świat usłyszy o jednej z największych katastrof lotniczych tego roku. Po ogłoszeniu tragicznych wiadomości, pod filmem jasnowidza pojawiła się fala komentarzy. Internauci zwracali uwagę na zbieżność szczegółów, a wielu z nich pisało wprost:
„To była ta wizja. Mówił pan prawdę.”

Zderzenie tragedii i wizji to mieszanka, która budzi w ludziach nie tylko niepokój, ale i pytania o granice wiedzy, intuicji i przewidywania. Jak to możliwe, że Jackowski opisał coś tak zbliżonego do rzeczywistego wydarzenia? Czy była to intuicja, przypadek, czy może coś więcej?

Na razie indyjskie władze zapowiadają wszczęcie pełnego śledztwa. Eksperci będą analizować zapis czarnych skrzynek, stan techniczny maszyny oraz przebieg działań załogi. Wiadomo, że pierwszy pilot miał ponad 8200 godzin nalotu, a drugi 1100 – nie byli więc niedoświadczeni.

Na tle dramatu pojawiają się też symbole – ostatnie słowo pilota, ostatnia transmisja Jackowskiego, dym unoszący się nad domami mieszkańców Ahmadabadu. To wszystko tworzy obraz wydarzenia, które jeszcze długo pozostanie w pamięci ludzi na całym świecie. Być może wśród wielu strat i pytań, które pozostają bez odpowiedzi, zostaje też jedno przesłanie: że tragedie dzieją się nagle, ale nie zawsze bez ostrzeżenia.

To też może cię zainteresować: Ostatni gest załogi przed katastrofą. Po chwili zniknęli z radarów


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Odszedł głos pokoleń. Świat muzyki żegna legendę