Widziałam, jak patrzy na nią z czułością. Jak ją obejmuje, jak słucha, jak się uśmiecha.
Czułam spokój. Myślałam: „Moja córka trafiła na dobrego człowieka.”
Nie oceniałam go po wyglądzie ani po tym, że jego rodzina mieszka w willi na przedmieściach, a ja – w dwupokojowym mieszkaniu w starej kamienicy.
Bo przecież nie majątek, a serce ma znaczenie.
Tak mi się wydawało. Z biegiem czasu zaczęłam zauważać drobiazgi. On nie lubił, gdy rozmawiałam przy stole. Patrzył z politowaniem, gdy opowiadałam o swojej pracy w sklepie spożywczym.
Nie śmiał się z moich żartów. Nie dziękował za obiad. Ale myślałam, że to tylko zmęczenie. Albo ja jestem przewrażliwiona.
Do czasu. Pewnego dnia usłyszałam przez przypadek rozmowę. Mówili, że jego rodzice zapraszają wszystkich na wspólny obiad.
Zięć powiedział:
— „Może lepiej nie zapraszaj swojej mamy. Wiesz, jak oni są. A twoja mama… jest taka prosta.”
Zamarłam.
„Prosta.”
Jakby to było coś wstydliwego. Jakby moje życie, moje pochodzenie, moja skromność – były czymś, co trzeba ukryć.
Córka milczała. Nie obroniła mnie. Nie powiedziała: „To moja matka. Dzięki niej jestem tym, kim jestem.”
Tylko westchnęła. Jakby się zgadzała. Wtedy zrozumiałam. Dla nich jestem tłem. Kimś, o kim się nie mówi głośno. Kogo się nie pokazuje.
Kto może pomóc, ugotować, zaopiekować się wnukiem… ale lepiej, żeby nie mówił zbyt wiele, nie pokazywał się zbyt często.
Wróciłam do domu.
Usiadłam w kuchni, gdzie każda rzecz była zdobyta z wysiłkiem, każda szafka poskładana własnymi rękami.
Pomyślałam o tym, że może nie mam wykształcenia, tytułów, pieniędzy. Ale mam godność.
I choć serce bolało, obiecałam sobie jedno:
Nie pozwolę, by ktokolwiek kiedykolwiek jeszcze sprawił, że poczuję się gorsza tylko dlatego, że jestem sobą.
Prostą kobietą. Ale z sercem, którego on nie zrozumie nigdy.
To też może cię zainteresować: Prezydent Andrzej Duda nie przebierał w słowach. Oberwało się znanemu dziennikarzowi
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Kwiaty idealne do wysiewu w kwietniu. Zapewnią barwny ogród aż do jesieni