Jego wsparciem, jego powierniczką, kobietą, która czekała, gdy wracał późno, która podtrzymywała go na duchu, gdy wątpił, czy się uda.
Byłam przy nim, gdy nie miał nic.
A teraz, gdy ma wszystko, ja przestałam pasować do jego życia.
Stał naprzeciwko mnie, w swoim nowym, drogim garniturze, którego nigdy wcześniej byśmy sobie nie mogli pozwolić.
— Musimy porozmawiać.
Wiedziałam.
Czułam to od dawna.
Oziębłość w jego głosie, dystans, brak czasu, który nagle nie był już wynikiem pracy, a raczej chłodnej kalkulacji.
— Nie jesteś tą samą kobietą, którą poślubiłem.
Serce mi zadrżało.
— A ty jesteś tym samym mężczyzną?
Milczał.
Pamiętam go, gdy wracał do domu po nieudanych spotkaniach.
Gdy mówił:
— Nie wiem, czy mi się uda.
A ja mówiłam:
— Uda się. Jesteś najlepszy.
Pamiętam, jak dbałam, by miał spokój, by mógł się rozwijać, gdy ja brałam na siebie wszystko inne.
Dom.
Dzieci.
Jego marzenia.
A teraz już do nich nie pasowałam.
— Jestem na innym etapie.
To było najgorsze zdanie, jakie mogłam usłyszeć.
Nie: nie kocham cię już.
Nie: spotkałem kogoś innego.
Ale to.
„Jestem na innym etapie.”
A ja?
Ja utknęłam w etapie, w którym pomagałam mu tam dojść.
— Czyli teraz, gdy masz pieniądze, kontakty, sukces, ja cię tylko ciągnę w dół?
Nie odpowiedział.
Nie musiał.
Widziałam to w jego oczach.
Spakował swoje rzeczy szybko.
Zbyt szybko.
Jakby wiedział, że ten moment nadejdzie.
Jakby się do tego przygotował.
A ja?
Ja nadal tkwiłam w tym momencie, w którym on był wszystkim, co miałam.
A on już był gdzieś dalej.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, długo stałam w ciszy.
W głowie miałam tylko jedno pytanie.
Kim jestem bez niego?
A potem, po raz pierwszy od lat, pomyślałam:
Czas się tego dowiedzieć.
To też może cię zainteresować: Nagranie sprzed prokuratury wywołało burzę. Niewiarygodne słowa polityków
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Nowożeńcy zapłacą więcej za „talerzyk” weselny. W jednym miejscu można zaoszczędzić