Przez większość życia byłem przykładnym mężem. Dobrze zarabiałem, zapewniłem rodzinie dom, stabilizację, bezpieczeństwo. Moje małżeństwo było… poprawne. Nie było w nim wielkich dramatów, ale nie było też namiętności.

Byliśmy jak współlokatorzy, którzy przyzwyczaili się do siebie przez lata.

A potem spotkałem ją.

I wszystko, co uważałem za pewne, rozsypało się jak domek z kart.

Nie planowałem tego.

Nie szukałem miłości.

Ale przyszła.

Spotkałem ją przypadkiem – rozmowa, uśmiech, spojrzenie, które sprawiło, że poczułem się młodszy o całe dekady.

I nagle zrozumiałem, że przez lata nie żyłem, tylko istniałem.

Bałem się powiedzieć prawdę.

Najpierw żonie.

Potem dzieciom.

Ale wiedziałem, że nie mogę dłużej oszukiwać.

Pewnego wieczoru, przy kolacji, wziąłem głęboki oddech i powiedziałem:

— Zakochałem się.

Cisza.

Żona spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

— Co?

— Chcę się rozwieść.

Czułem, jak serce wali mi w piersi.

Czekałem na krzyk, na płacz, na gniew.

Ale ona tylko się zaśmiała.

— Nie żartuj sobie.

— Nie żartuję.

Tym razem w jej oczach zobaczyłem strach.

Dzieci dowiedziały się dzień później.

— Oszalałeś?! — krzyknęła córka. — Masz 60 lat, a zachowujesz się jak nastolatek!

— To już nie jest ten wiek na zakochanie — dodał syn. — To egoizm.

— A co z mamą? — córka miała łzy w oczach. — Chcesz ją zostawić po tylu latach?

Spojrzałem na nich i zobaczyłem coś, czego się nie spodziewałem.

Nie tylko gniew.

Rozczarowanie.

Jakbym był dla nich kimś, kto przestał pasować do roli, którą odgrywał całe życie.

Ojciec, mąż, który powinien się poświęcać.

Nie człowiek z własnymi uczuciami.

— A co ze mną? — zapytałem cicho. — Czy ja nie mam prawa do szczęścia?

— Miałeś całe życie, żeby coś zmienić! — rzuciła córka.

— Więc teraz powinienem siedzieć w pustym małżeństwie, tylko dlatego, że tak wypada?

— Tak właśnie robią odpowiedzialni ludzie.

Te słowa bolały najbardziej.

Nie powiedzieli mi, że mam zostać, bo mnie kochają.

Nie powiedzieli mi, że chcą dla mnie dobrze.

Powiedzieli mi tylko, co wypada.

Patrzę teraz na swoją żonę, która siedzi w salonie, oglądając telewizję.

Nie płacze.

Nie błaga, żebym został.

Jest jej to obojętne.

A ja wiem, że jeśli odejdę, dzieci nigdy mi tego nie wybaczą.

Ale jeśli zostanę…

Nigdy nie wybaczę tego sobie.

To też może cię zainteresować:

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: