Przede mną stał mój syn – młody, naiwny, z uporem w oczach, który tak dobrze znałem.

— Tato, nie chcę się z tobą kłócić — powiedział spokojnie. — Ale to moja decyzja.

— Decyzja?! — wybuchłem. — Mikołaj, ona ma czterdzieści osiem lat!

— I co z tego?!

— Ty masz trzydzieści dwa! A ja pięćdziesiąt pięć! Ona jest prawie w moim wieku!

Patrzył na mnie zimno.

— A jeśli to mi nie przeszkadza?

— Bo jesteś zaślepiony!

Poznałem ją kilka miesięcy temu. Wysoka, zadbana, pewna siebie. Od razu poczułem do niej niechęć, choć starałem się to ukryć.

— Nie pozwolę ci zniszczyć mu życia — powiedziałem jej w cztery oczy, gdy syn nie słyszał.

Uśmiechnęła się kpiąco.

— Myśli pan, że to pańska decyzja?

— Mój syn to młody mężczyzna. Ty jesteś dojrzałą kobietą. Wiesz, co robisz. On nie.

— Nie docenia pan swojego syna — odparła chłodno.

— I właśnie dlatego nie pozwolę na ten ślub.

Mikołaj nie odpuścił.

— Nie jesteś w stanie mnie powstrzymać — powiedział.

— Jesteś moim synem. I wiem, że pewnego dnia pożałujesz.

— Nie pożałuję — warknął.

— A co, jeśli ona nie chce rodziny? Jeśli nie da ci dzieci? Jeśli za kilka lat zobaczysz, że poszła w inną stronę?

Zawahał się.

Tylko na chwilę.

Ale dostrzegłem to.

— To moje życie, tato — powiedział w końcu. — A ty musisz to zaakceptować.

Nie zaakceptowałem.

Nie poszedłem na ślub.

Nie przyjąłem ich w swoim domu.

I do końca życia zastanawiałem się, czy naprawdę straciłem syna…

…czy może on stracił mnie.

To też może cię zainteresować: Tych uczestników "Sanatorium Miłości" nie ma już z nami. Kogo już pożegnaliśmy

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Moja matka odeszła prawie trzy lata temu": Teraz tata sprowadził do nas nową żonę. Jest okropna