Kiedy poznałam Pawła, miałam przed sobą świetlaną przyszłość. Byłam ambitna, zdolna, dostałam dobrze płatną pracę w firmie, o której marzyłam od lat. Wiedziałam, że mogę osiągnąć wszystko.
Ale wtedy Paweł poprosił mnie o jedno: żebym skupiła się na rodzinie.
„Ktoś musi dbać o dom” – mówił, obejmując mnie czule. „Nie chcę, żebyśmy żyli jak obcy ludzie, każde w swoim świecie, tylko spotykając się wieczorem przy kolacji.”
Kochałam go. Chciałam być dobrą żoną. Zrezygnowałam z kariery, by wspierać jego ambicje. Gdy on rozwijał firmę, ja zajmowałam się domem, wychowywałam dzieci, byłam jego cichym zapleczem, jego oparciem.
Przez lata wmawiałam sobie, że dobrze zrobiłam. Że przecież jesteśmy szczęśliwi, że nasze życie ma sens.
A potem dowiedziałam się, że ma inną.
Zaczęło się od drobnych zmian. Coraz późniejsze powroty z pracy. Chłodniejsze spojrzenia. Krótkie, urwane rozmowy. „Jestem zmęczony”, „Teraz nie mam czasu”, „Zajmij się tym sama.”
Nie chciałam wierzyć, że coś jest nie tak. Ale pewnego wieczoru, gdy był w łazience, zobaczyłam wiadomość na jego telefonie.
„Kocham cię. Nie mogę się doczekać, aż będziemy razem.”
Serce mi stanęło. Ręce zaczęły drżeć. To była prawda.
Kiedy wrócił do pokoju, patrzyłam na niego, próbując znaleźć w sobie siłę, by powiedzieć to na głos.
„Paweł, kim ona jest?”
Zamarł. Nie próbował kłamać. Nie próbował zaprzeczać.
„Anka, myślałem, że domyślasz się już od dawna.”
Domyślasz się?
Czułam, jakby ktoś mnie uderzył.
„Więc to dlatego ostatnio byłeś taki inny?” – zapytałam, próbując nie rozpłakać się na miejscu.
Westchnął, jakby cała ta sytuacja go męczyła. „Anka, ja się zmieniłem. My się zmieniliśmy. Nie chcę już tego życia. Nie chcę czuć się jak w klatce.”
Klatka.
To było jego podziękowanie za moje lata poświęcenia. Za to, że porzuciłam własne marzenia, żeby on mógł spełniać swoje.
„Co teraz?” – spytałam cicho, choć odpowiedź już znałam.
„Odchodzę” – powiedział bez emocji. „Zamieszkam z nią.”
Z nią. Z młodą, atrakcyjną kobietą, dla której zostawił mnie i życie, które razem budowaliśmy.
Tego wieczoru nie spałam. Przez lata byłam dla niego podporą. A teraz zostałam z niczym.
Teraz, gdy patrzę na siebie w lustrze, widzę kobietę, która oddała wszystko, a w zamian została zdradzona i porzucona. Czy było warto?
Nie wiem.
Ale wiem jedno – już nigdy nie poświęcę siebie dla kogoś, kto nie potrafił mnie docenić.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Po odejściu męża dzieci zaczęły kłócić się o spadek": Ja nawet nie miałam czasu na żałobę
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Po odejściu męża dzieci zaczęły kłócić się o spadek": Ja nawet nie miałam czasu na żałobę