Czułam, jak napięcie narasta w powietrzu, kiedy Kasia, moja jedyna córka, stanęła w progu salonu z narzeczonym u boku. Jej twarz była pełna emocji – gniewu, rozczarowania, a może nawet wstydu. Wiedziałam, że ta rozmowa nie skończy się dobrze, ale nie sądziłam, że jej słowa zostaną ze mną na zawsze.


– „Mamo, musisz zrozumieć, że to dla mnie najważniejszy dzień w życiu. Jak możesz odmówić?!” – jej głos był ostry jak nóż.


Patrzyłam na nią, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Była moją córką, moim światem, ale to, co ode mnie żądała, przekraczało moje możliwości.


– „Kasiu, chciałabym pomóc, naprawdę, ale nie stać mnie na to. Wiesz, że ledwo wiążę koniec z końcem po śmierci twojego taty.”


Jej twarz przybrała wyraz oburzenia, jakby moje słowa były wymówką, a nie rzeczywistością.


– „Nie stać cię? A co robiłaś przez całe moje życie? Gdzie są te wszystkie pieniądze? Powinnaś była oszczędzać na takie chwile!”


Kasia i Paweł planowali ślub z rozmachem – wynajem eleganckiej sali, wyszukane menu, zespół muzyczny i suknia ślubna, której cena mogła pokryć moje roczne rachunki.

Wiedziałam, że marzyła o idealnym dniu, ale koszt przekraczał wszystko, co mogłam sobie wyobrazić.


Kiedy odmówiłam, jej reakcja była jak zimny prysznic. Zamiast zrozumienia, spotkałam się z oskarżeniami.


– „Mamo, jesteś samolubna. Tyle lat cię wspierałam, a teraz, kiedy ja czegoś potrzebuję, nie możesz mi pomóc?!”


– „Samolubna? Kasiu, oddałam ci całe życie! Pracowałam dniami i nocami, żebyś mogła studiować, żebyś miała wszystko, czego potrzebowałaś!”


– „To nie ma znaczenia! Teraz to ja potrzebuję twojego wsparcia, a ty mnie zawodzisz!”


Po tamtej rozmowie Kasia przestała się do mnie odzywać. Kiedy próbowałam do niej zadzwonić, nie odbierała. Kiedy napisałam wiadomość, odpowiedziała krótko, bez emocji.

Paweł, jej narzeczony, również się odsunął, jakby moje istnienie nagle stało się niewygodne.
W dniu ślubu nie zostałam zaproszona. Dowiedziałam się o tym od sąsiadki, która widziała zdjęcia na Facebooku. Patrzyłam na uśmiechnięte twarze Kasi i Pawła, na tłum gości, na bogato udekorowaną salę – wszystko to, o co tak bardzo walczyła. A jednak mnie tam nie było.


Nie wiem, co bolało bardziej – jej decyzja, czy fakt, że nawet nie próbowała mnie zrozumieć. Poświęciłam jej całe życie. Kiedy jej ojciec zmarł, robiłam wszystko, by miała normalne dzieciństwo. Pracowałam ponad siły, rezygnując z własnych marzeń, by mogła studiować, by miała szansę na lepsze życie.


A teraz, kiedy odmówiłam jednej rzeczy, która przekraczała moje możliwości, odwróciła się ode mnie, jakbym nigdy dla niej nie istniała.


Minął rok. Kasia nie odezwała się do mnie ani razu. Czasem widuję ją w mieście – idzie z Pawłem, uśmiechnięta, szczęśliwa. Chciałabym do niej podejść, powiedzieć, że ją kocham, że zawsze będę tu dla niej. Ale boję się, że jej chłodne spojrzenie znowu przeszyje mnie na wskroś.


Wciąż mam nadzieję, że pewnego dnia zrozumie. Że miłość nie mierzy się pieniędzmi, a poświęcenie nie zawsze jest widoczne na pierwszy rzut oka. Że odmowa nie oznacza braku miłości.


Bo choć ona odwróciła się ode mnie, ja nigdy nie przestanę jej kochać. Ale pytanie brzmi – czy miłość matki wystarczy, by naprawić złamane serce?


To też może cię zainteresować: Krzysztof Jackowski nie ma wątpliwości. Nadchodzący czas będzie wyjątkowo trudnym


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Niepokojące teorie dotyczące katastrofy lotniczej z 25 grudnia. Są nowe nagrania