Siedzę przy oknie w pustym domu, patrząc na podwórko, które przez lata było moim całym światem. Każdy jego zakątek nosi ślady mojego życia – ławka, na której spędzałam chwile wytchnienia, grządki, które pielęgnowałam, by mama miała świeże warzywa, a na drzewie huśtawka, która nigdy nie była używana przez dzieci, bo ja ich nigdy nie miałam. Całe moje życie poświęciłam rodzicom, a teraz, kiedy ich już nie ma, czuję pustkę, jakiej nie potrafię wypełnić.


Kiedy miałam 20 lat, większość moich znajomych zaczynała studia, wyjeżdżała do większych miast, szukała pracy i miłości. Ja zostałam w domu. Mama była chora, a tata nie radził sobie z jej opieką. To był mój wybór, ale nigdy nie myślałam, że stanie się moim losem na zawsze.
– „Anka, jesteś naszym aniołem. Bez ciebie nie dalibyśmy rady” – mówiła mama, kiedy zmieniałam jej bandaże po kolejnej operacji.


Te słowa były dla mnie nagrodą. Wiedziałam, że robię coś ważnego. Ale z każdym rokiem czułam, jak coś mnie omija. Moi znajomi zakładali rodziny, robili kariery, podróżowali. A ja? Dni mijały mi na pielęgnowaniu rodziców, sprzątaniu domu, gotowaniu obiadów i walce z samotnością.


Kiedy tata zmarł, a ja zostałam tylko z mamą, miałam nadzieję, że może teraz coś się zmieni. Może będę mogła wyjść na chwilę poza te cztery ściany. Ale jej stan się pogarszał, a ja nie mogłam zostawić jej samej.


Każdego dnia patrzyłam, jak mama coraz bardziej gaśnie. W mojej głowie pojawiała się myśl, której wstydziłam się przed samą sobą – co stanie się ze mną, kiedy jej zabraknie? Co ja wtedy zrobię? Kim będę? Ale te pytania odsuwałam na bok. Było przecież tyle do zrobienia.


Mama odeszła dwa miesiące temu. W ciszy, spokojnie, w moich ramionach. Zostałam sama w domu, który przez lata był pełen jej obecności. Teraz każdy pokój wydaje się pusty, choć pełen wspomnień. Jej fotel w salonie, kubek z herbatą, który zawsze stał na stole, szafa pełna ubrań, których już nigdy nie założy. Każdy zakątek przypomina mi o latach, które spędziłam, dbając o nią. Ale co zostało dla mnie?


Dziś próbuję żyć, ale nie wiem, jak to zrobić. Jak znaleźć cel, kiedy przez tyle lat twoim jedynym celem było opiekowanie się kimś innym? Kiedy wszystko, co robiłaś, było podporządkowane innym, a teraz nie masz nikogo, kto cię potrzebuje?


Próbowałam zająć się czymś – poszłam na spacer, kupiłam książkę, zaczęłam sadzić kwiaty w ogrodzie. Ale każda z tych czynności wydaje się pusta, bez sensu. Mam wrażenie, że całe moje życie zostało wypełnione obowiązkiem, a teraz, kiedy ten obowiązek zniknął, ja też zniknęłam.


Znajomi, którzy przez lata odeszli, czasem dzwonią, pytając, jak się trzymam. Ale co mam im powiedzieć? Że czuję się, jakbym przeżyła życie, które nigdy nie było moje? Że nie wiem, kim jestem, ani czego chcę?


Czasem zastanawiam się, czy było warto. Czy powinnam była poświęcić wszystko dla rodziców. Wiem, że kochałam ich i zrobiłabym to samo, gdybym mogła cofnąć czas. Ale czy miłość naprawdę musi oznaczać rezygnację z siebie? Czy to była moja decyzja, czy tylko konieczność, która z czasem stała się moim więzieniem?


Siedząc przy tym oknie, patrzę na świat, który teraz wydaje się tak obcy. Wiem, że muszę nauczyć się żyć na nowo – dla siebie, nie dla innych. Ale nie wiem, jak to zrobić. Może kiedyś znajdę odpowiedź. Może znajdę cel, który wypełni pustkę. Na razie jednak czuję, że jestem tylko cieniem osoby, która przez lata była kimś dla innych, ale nigdy dla siebie.


To też może cię zainteresować:
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: