Dziś jest 22 grudnia. Wigilia za kilka dni, a ja siedzę w swoim małym mieszkaniu, patrząc na choinkę, która wciąż stoi nierozebrana w kącie. Telefon leży przede mną na stole i co chwilę dzwoni. To mama – próbuje mnie przekonać, żebym przyjechała na święta.


– „Kasiu, przyjedź do nas. Nie wyobrażamy sobie Wigilii bez ciebie” – mówi w wiadomości głosowej, którą nagrała chwilę temu.


Ale ja nie chcę. Nie chcę znowu przeżywać tego, co rok w rok dzieje się w naszym domu. Święta powinny być czasem spokoju, a u nas to zawsze jest wojna. Kłótnie, wzajemne oskarżenia, tłumiona złość, która wybucha przy pierwszej okazji. I ja, siedząca w tym wszystkim, udająca przed sobą, że to tylko chwilowe.


W zeszłym roku wszystko zaczyna się podobnie. Kolędy, barszcz, uśmiechy. A potem brat spóźnia się o godzinę. Ojciec zaczyna złośliwie rzucać uwagi, które stają się coraz ostrzejsze.


– „Tomek, zawsze myślisz tylko o sobie! Czy kiedykolwiek potrafisz przyjść na czas?” – krzyczy ojciec.


Brat nie pozostaje dłużny.


– „A ty co? Myślisz, że jesteś ideałem? Przynajmniej ja nie spędzam życia z piwem w ręku!”


Mama próbuje ich uciszyć, ale to tylko pogarsza sytuację. W końcu wszyscy zaczynają krzyczeć, a ja siedzę z boku, trzymając opłatek, i zastanawiam się, dlaczego zawsze musi to tak wyglądać.


Telefon dzwoni ponownie. Tym razem odbieram.


– „Kasiu, dlaczego nie odbierasz? Przyjedziesz, prawda?” – pyta mama, jej głos jest pełen niepokoju.


Biorę głęboki oddech.


– „Mamo, nie wiem. Nie wiem, czy chcę spędzać Wigilię w takiej atmosferze. Co roku kończy się tak samo.”


Słyszę, jak po drugiej stronie zapada cisza. Po chwili mama odpowiada.


– „Ale to rodzina, Kasiu. Święta to czas, żeby być razem, mimo wszystko.”


– „Mamo, święta to czas, żeby czuć spokój i miłość. A w naszym domu tego nie ma. Nie chcę znowu udawać przed sobą, że jest inaczej.”


Słyszę jej cichy oddech. Wiem, że ją ranię, ale muszę to powiedzieć. Muszę w końcu postawić granicę.


– „Rozumiem, Kasiu. Ale pamiętaj, że czekamy na ciebie. Może w tym roku uda się inaczej?”


Nie odpowiadam. Rozłączam się i siadam z powrotem przy stole. Czuję ciężar tej decyzji, ale jednocześnie jakby coś we mnie zaczynało oddychać lżej. Mam prawo powiedzieć „nie”. Mam prawo chronić siebie.


Święta są za kilka dni. Nie wiem, co zrobię. Czy zostanę w domu, czy zdecyduję się pojechać. Wiem jednak jedno – nie chcę już więcej udawać. Chcę spokoju, nawet jeśli oznacza to spędzenie Wigilii samotnie. W końcu, czasem najlepszym prezentem, jaki możemy dać sobie na święta, jest prawda.


To też może cię zainteresować: Katarzyna Cichopek szczerze o małżeństwie z Marcinem Hakielem. Padły ciężkie argumenty


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Parafia ogłasza znaczącą zmianę w wizytach duszpasterskich. Chodzi o pieniądze