Dziś Wszystkich Świętych. Dzień, który powinien być czasem pamięci, wspomnień i refleksji nad tymi, którzy odeszli. Zawsze jeździliśmy na cmentarz całą rodziną, by odwiedzić grób mojego męża, jego taty, który był dla niego całym światem. Dziś jednak ten dzień miał mieć zupełnie inny wymiar, a słowa, które usłyszałam, na zawsze wbiły się w moje serce.
Szliśmy alejkami cmentarza, w ciszy. W powietrzu unosił się zapach palonych zniczy, a wokół roztaczało się światło od setek lampionów, migoczących niczym wspomnienia. Stanęliśmy przy grobie, gdzie spoczywa mój mąż, i poczułam, jak wspomnienia przywołują każdą chwilę naszego życia. A wtedy mój syn odezwał się, przerywając ciszę słowami, których nigdy nie zapomnę.
– Mamo, myślałem o tym... myślałem, że może powinienem znaleźć ci miejsce w domu opieki. Będzie ci tam wygodniej, ja nie mam już tyle czasu, żeby się tobą zajmować – powiedział, jakby było to zupełnie zwyczajne.
Poczułam, jak wszystko we mnie zamiera. Staliśmy obok grobu człowieka, który poświęcił swoje życie dla rodziny, który zawsze dbał o każdego z nas. I teraz, w tym miejscu pełnym wspomnień, mój własny syn mówi mi, że nie ma już dla mnie czasu. Że chce oddać mnie do domu opieki. Właśnie tutaj, w dzień, w którym myśli powinny być skierowane na miłość, na pamięć o bliskich.
– Jak możesz? – zapytałam, starając się ukryć łzy, które zaczęły napływać do oczu. – Tu, nad grobem twojego ojca, mówisz mi coś takiego? Spojrzał na mnie bez zrozumienia, bez emocji. Jakby to była najbardziej racjonalna rzecz, jaką mógł wymyślić.
– Mamo, nie przesadzaj. To tylko pomysł. Tam będziesz miała opiekę, a ja w końcu będę mógł zająć się swoimi sprawami. Ty wciąż czegoś potrzebujesz, a ja… ja nie mogę już ciągle być obok.
Zrozumiałam, że coś, co uważałam za pewne i niezmienne, nagle runęło. Człowiek, którego wychowałam, który był dla mnie nadzieją na przyszłość, nagle staje się obcym, osobą, która widzi we mnie tylko obowiązek, ciężar. W tamtej chwili miałam wrażenie, że ziemia pod stopami zaczyna się osuwać, a ja zostaję sama, bez żadnego oparcia.
W milczeniu zapaliliśmy znicze i odeszliśmy od grobu. Każdy krok wydawał się coraz cięższy, a moje serce pękało na myśl, że dzień, który miał być dniem pamięci o miłości i oddaniu, stał się dniem zimnych kalkulacji i planów na przyszłość bez mnie.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Dzieci powiedziały, że nie pojadą ze mną na cmentarz": Dziś Wszystkich Świętych, a oni chcą odpocząć
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Tak wygląda dziś grób Kory. Ten widok potrafi chwycić za serce