Kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, miałam zaledwie 20 lat. Zakochaliśmy się w sobie bez pamięci, a nasze życie razem miało być idealne. Miałam nadzieję, że spędzimy starość w spokoju, trzymając się za ręce. Przez 40 lat byliśmy nierozłączni, pokonaliśmy wiele trudności, wychowaliśmy nasze dzieci, budowaliśmy wspólny dom. Ale nigdy nie spodziewałam się, że na stare lata zostanę sama. I to w taki sposób.


Wszystko zaczęło się, gdy zauważyłam, że mój mąż spędza coraz więcej czasu poza domem. Kiedyś wracał późno z pracy, tłumacząc to nowymi projektami, których wcześniej nigdy nie było. Nie od razu dostrzegłam, że coś jest nie tak. Po 40 latach małżeństwa ufałam mu bezgranicznie.

Aż pewnego dnia, kiedy przeglądałam nasz domowy komputer, przypadkiem natrafiłam na wiadomość. Wiadomość, która wywróciła moje życie do góry nogami. Była od młodej kobiety, która pisała do mojego męża, że tęskni, że nie może doczekać się ich kolejnego spotkania. Serce mi zamarło.


Nie chciałam uwierzyć, że to prawda. Przez całą noc siedziałam, próbując znaleźć jakiekolwiek wytłumaczenie. Może to żart? Może to jakaś pomyłka? Ale wiedziałam w głębi duszy, że to rzeczywistość.


Kiedy zapytałam go wprost, spojrzał mi w oczy z kamiennym wyrazem twarzy.


– Tak, to prawda. Spotykam się z kimś innym. Jest młodsza, rozumie mnie. – powiedział to tak, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. Jakby nasze 40 lat małżeństwa nie miało żadnej wartości.


– Ale dlaczego? Po tylu latach? – zapytałam, próbując opanować drżenie głosu.


– Bo zasługuję na coś więcej, na nowe życie. – Odpowiedział bez wahania. – I nie chcę spędzić reszty swoich dni w nudnym małżeństwie.


Nudnym małżeństwie? Te słowa były jak nóż wbity prosto w serce. Czy nasze wspólne lata, dzieci, dom, wszystko, co razem stworzyliśmy, nie miało dla niego żadnego znaczenia?


Ale to był dopiero początek mojego koszmaru. Kiedy nasze dzieci dowiedziały się o wszystkim, spodziewałam się, że staną po mojej stronie, że zrozumieją, jak bardzo zostałam skrzywdzona. Ale one... one stanęły po jego stronie.


– Mama, musisz zrozumieć, że tata też ma prawo do szczęścia, – powiedziała mi moja córka, kiedy próbowałam z nią porozmawiać.


– Jest już starszy, – dodał mój syn. – Ma prawo zacząć wszystko od nowa.


Te słowa mnie dobiły. Zawsze myślałam, że wychowaliśmy nasze dzieci na ludzi, którzy będą lojalni, którzy będą rozumieć wartość rodziny. A teraz oni bronili ojca, który mnie zdradził, który po tylu latach zdecydował się na nowe życie z młodą kochanką. Jakby to było zupełnie normalne, jakby to nie miało znaczenia, że zostawił mnie po czterech dekadach wspólnego życia.


– Czy to wszystko, co dla was znaczę? – zapytałam zrozpaczona. – Czy to, że poświęciłam wam życie, nie ma żadnej wartości?


Ale oni nie słuchali. Mój mąż tak zmanipulował sytuację, że dzieci zaczęły patrzeć na mnie jak na problem, na kogoś, kto trzyma ich ojca w „nudnym” małżeństwie, kto nie pozwala mu być szczęśliwym. Jakbym ja była tą złą, a on ofiarą, która zasługuje na nową szansę na życie.


Teraz siedzę w pustym domu, który kiedyś tętnił życiem. Domu, który wspólnie budowaliśmy, w którym wychowywaliśmy nasze dzieci. Mąż odszedł do swojej młodej kochanki, a dzieci? One odwiedzają mnie rzadko, bo uważają, że nie potrafię zrozumieć „potrzeb” ich ojca.


Patrzę na te puste ściany i czuję, jak moje serce pęka. Po 40 latach zostałam sama, nie tylko bez męża, ale i bez wsparcia własnych dzieci. Zdradził mnie nie tylko on, ale i one.


Jak mogło do tego dojść? Jak po czterech dekadach małżeństwa, po latach poświęceń, wszystko, co było dla mnie ważne, rozpadło się jak domek z kart?


To też może cię zainteresować: Przerażające sceny z udziałem karawanu w centrum miasta. Rodzina jest załamana


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Mama wymaga, żebym wyszła za mąż za syna jej koleżanki": Mówi, że mam 35 lat i już nie mam szans