Zawsze myślałam, że moje życie jest poukładane. Mąż, dom, praca, przyjaciele – wszystko wydawało się idealne, tak jak wyobrażałam to sobie, gdy zakładałam rodzinę. Byłam pewna, że mogę ufać ludziom wokół mnie. W szczególności dwóm osobom: mojemu mężowi i mojej przyjaciółce, którą znałam od lat. Jednak pewnego dnia mój świat rozpadł się na kawałki.


Odkąd zauważyłam, że mój mąż spędza coraz więcej czasu poza domem, coś zaczęło mnie niepokoić. Był bardziej odległy, zimny, często wracał późno, tłumacząc się pracą. A ja?

Chciałam wierzyć, że to tylko moje podejrzenia, że jestem zbyt przewrażliwiona. Ale w głębi serca czułam, że coś jest nie tak. Moja przyjaciółka, Anna, często pocieszała mnie, mówiąc, że jestem przewrażliwiona, że powinnam mu zaufać.


Pewnego dnia, kiedy mąż powiedział, że ma spotkanie służbowe, coś we mnie pękło. Postanowiłam sprawdzić, gdzie tak naprawdę jest. To był impuls, którego nie mogłam powstrzymać. Pojechałam pod adres, który znalazłam przypadkowo przeglądając jego rzeczy. To, co zobaczyłam, sprawiło, że mój świat zadrżał.


Mój mąż i Anna. Razem. Uśmiechnięci, blisko siebie, w sposób, który nie pozostawiał złudzeń. W pierwszej chwili czułam, jakbym wpadła w sen – surrealistyczną, koszmarną rzeczywistość, która nie mogła być prawdziwa. Ale to było prawdziwe. Oboje nie zauważyli, jak stanęłam w drzwiach.


– Co wy robicie? – zapytałam, choć odpowiedź była oczywista. Głos mi drżał, a w sercu narastała mieszanka gniewu i bólu.


Zamarli, patrząc na mnie z zaskoczeniem. Anna spuściła wzrok, ale to mój mąż, bez cienia skruchy, podniósł się i spojrzał mi prosto w oczy. Był zimny, jakby to ja byłam intruzem.


– Wiesz, że to twoja wina? – powiedział z chłodnym spokojem.


Moja wina? Te słowa przebiły mnie na wskroś. Jak mogłam być winna temu, co się stało? Jak mógł tak myśleć? To on mnie zdradzał, a teraz mówił, że to ja jestem winna?


– Gdybyś mnie nie zaniedbywała, nie musiałbym szukać kogoś innego – kontynuował, jakby moje uczucia nie miały żadnego znaczenia. – Anna rozumie mnie w sposób, w jaki ty nigdy nie potrafiłaś.


Anna. Moja przyjaciółka. Kobieta, której ufałam, do której zwracałam się w trudnych chwilach, teraz stała przede mną, zdrajczyni w najgorszym wydaniu. Nie powiedziała nic, nie próbowała się tłumaczyć, tylko stała z boku, jakby była ofiarą tej sytuacji, a nie aktywną uczestniczką zdrady.


– Jak mogłaś? – zapytałam, patrząc na nią z łzami w oczach. Znałaś mnie, znałaś nas. Jak mogła zrobić coś takiego komuś, kto ufał jej jak siostrze?


Anna nie odpowiedziała, tylko spojrzała w bok. Zrozumiałam wtedy, że straciłam nie tylko męża, ale i przyjaciółkę.


Mój mąż stał tam, jakby nic się nie stało. Nie było skruchy, nie było przeprosin. W jego oczach widziałam tylko chłód i poczucie wyższości, jakby jego zdrada była usprawiedliwiona, a ja

byłam winna, bo nie byłam wystarczająco dobra. Jak mogło do tego dojść? Jak mogłam nie zauważyć wcześniej, że to, co budowaliśmy przez lata, rozpadło się na moich oczach?


Odeszłam bez słowa, zostawiając ich razem. Nie miałam siły walczyć. Wiedziałam, że straciłam wszystko, co uważałam za pewne, i że teraz muszę zbudować życie od nowa. Ale tego dnia zrozumiałam jedną rzecz – zdrada boli najmocniej, gdy przychodzi od tych, którym ufało się najbardziej.


Wyszłam z tamtego miejsca z pustką w sercu, wiedząc, że już nigdy nie będę taka sama.


To też może cię zainteresować: Odszedł ceniony artysta. Pracował przy największym produkcjach


Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Znika abonament RTV. Padła konkretna data