Mam 83 lata. Przez całe życie starałam się być dla wszystkich dobra. Wychowywałam syna samotnie po śmierci męża, dbałam o niego, jak tylko mogłam, poświęciłam się dla jego przyszłości. Teraz, kiedy nadszedł czas, w którym potrzebuję wsparcia, czuję się odrzucona.
Od pewnego czasu moje zdrowie nie jest już takie, jak dawniej. Każdego dnia czuję się coraz bardziej słaba. Mieszkanie w samotności staje się trudniejsze – nogi odmawiają posłuszeństwa, serce czasem płata figle, a samotność... ta jest najgorsza. Cisza, która wypełnia mieszkanie, bywa przytłaczająca.
Zebrałam się na odwagę i poprosiłam syna, aby pozwolił mi zamieszkać z jego rodziną. Wyobrażałam sobie, jak będziemy razem spędzać czas, jak będę mogła widywać wnuki, opiekować się nimi, nawet pomimo wieku. W końcu przez całe życie wspierałam ich, pomagałam w każdy możliwy sposób, a teraz, kiedy najbardziej ich potrzebuję, myślałam, że naturalnie mnie przyjmą.
Ale odpowiedź, którą usłyszałam, przeraziła mnie. Syn, z którym zawsze byłam blisko, odmówił. Powiedział, że jego dom jest już zbyt pełny, że mają własne problemy i nie mogą sobie pozwolić na dodatkowy ciężar. Usłyszałam, że lepiej będzie, jeśli zostanę we własnym mieszkaniu, bo tam mam swoją przestrzeń. Przestrzeń? Jaką przestrzeń, skoro moje serce jest przepełnione bólem i samotnością?
Czuję się, jakby życie mnie opuściło, jakby zapomniano o mnie. Zastanawiam się, czy naprawdę poświęcenie matki, które trwało całe życie, może zostać tak łatwo zapomniane?
To też może cię zainteresować: Kuba Badach nieoczekiwanie to ogłosił. Co na to jego żona, Ola Kwaśniewska
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Mam 48 lat, jestem w ciąży, a mój mąż złożył pozew o rozwód": Nie wiem, co teraz mam robić