Wiktor dawno stracił zainteresowanie życiem. 5 lat temu zmarła jego ukochana żona. Od tego czasu jego życie stało się monotonne i bardzo smutne. Mieszkał w mieszkaniu ze swoim synem Aleksandrem.
On i Laura zawsze wychowywali go na porządnego i przyzwoitego człowieka, ale nie wszystko potoczyło się tak, jak chcieli. Aleksander ciągle pił alkohol, przyprowadzał do domu podejrzanych ludzi i nie chciał pracować.
"Masz już 40 lat, a nadal zachowujesz się jak nastolatek. Uporządkuj swoje życie, daj mi spokój na starość" – powiedział ojciec do syna.
"Zamiast gadać, lepiej idź do sklepu i kup mi to, co wczoraj" – zarządził jego syn.
"Nic ci nie kupię" - burknął Wiktor.
"Idź do siebie. Zaraz przyjdą do mnie znajomi".
Całe życie żałował tej decyzji, ale domu nie udało się odzyskać. Syn nie szanował ojca, zawsze go obrażał i poniżał na oczach wszystkich. Dziś Oleg miał mieć stałych gości, więc Wiktor postanowił wyjść na spacer, żeby nikogo nie spotkać. Na ulicy padał puszysty śnieg, ludzie spieszyli się z zakupami i przygotowaniami do świąt.
Wiktor poszedł na spacer po znanej okolicy, obszedł swój wiejski dom, w którym mieszkał przez ponad połowę swojego życia, a następnie udał się na cmentarz.
"Więc przyszedłem do ciebie, kochanie, chcę świętować to święto ty" – powiedział mężczyzna, patrząc na zdjęcie swojej zmarłej żony.
Minęły dwie godziny, a Wiktor nadal siedział obok swojej ukochanej kobiety.
"Lauro, możesz mnie zabrać do siebie? Nie mogę już żyć. A nasz synek zachowuje się okropnie, czuję, że to nie jest moje dziecko. Jak mogę żyć bez ciebie, Lauro?" – Wiktor cicho zawołał, patrząc ponownie na zdjęcie żony. Jej spojrzenie było głębokie i wydawało się, że go goni.
Postanowił tam spędzić całą świąteczną noc, nie chciał wracać do domu. Mróz mu nie przeszkadzał i nawet opady śniegu nie budziły wątpliwości. Czuł się dobrze i swobodnie obok osoby, którą bardzo kochał.
Nagle Wiktor usłyszał za sobą kroki. Przez chwilę się przestraszył, bo kto w taki dzień przychodzi na cmentarz.
"Wiktor to ty?" - nagle rozległ się znajomy głos.
"Halinka! Przestraszyłaś mnie. Dlaczego jesteś tu o takiej porze?" – odetchnął z ulgą.
"Mój mąż tu leży. Może pójdziemy do mnie do domu. Mam ciasto. Zrobię ci herbaty, pewnie zmarzłeś" – powiedziała z uśmiechem kobieta.
To była sąsiadka, która mieszkała obok niego i Ludy przez prawie 40 lat. Mieszkała sama. Syn Jurek był dorosły i żonaty, nie chciała mieszkać z nim i jego rodziną w mieszkaniu, choć chciał ją wziąć do siebie.
"Nie chcę przeszkadzać młodej rodzinie, tutaj też jest mi dobrze" – zakończyła swoją opowieść na temat syna.
Mężczyzna uśmiechał się pierwszy raz od dawna. On i Halinka przez całą noc rozmawiali o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Wiktor był rozproszony, zaczął się uśmiechać. Wydawało się, że samotni starsi ludzie odnaleźli w sobie spokój.
"Dziękuję za gościnę! Bardzo się ucieszyłem, że cię widzę, le już czas, żebym poszedł" – powiedział Wiktor i już miał wychodzić, kiedy Halina go zatrzymała.
"Wituś nie odchodź. Przyszłam specjalnie na cmentarz, bo widziałam cię, jak tam szedłeś. Przyszłam po ciebie. Może zostaniesz na kilka dni? Tak dobrze się nam rozmawiało. Już dawno nie czułam się tak dobrze. Wieczorem przyjedzie syn z rodziną, upieczemy ciasto i ugotujemy barszcz. Będzie zabawnie. Zostań z nami" – poprosiła go Halina.
"Dziękuję. Zostanę i tak mi się nie spieszy. Chętnie zostanę dłużej" - powiedział.
Wieczór był bardzo przytulny i rodzinny, wydawało się, że to jedna wielka rodzina. Wiktor pozostał u Haliny nie na jeden dzień, ale na resztę życia. Starsi ludzie postanowili zamieszkać razem w tym małym, ale jakże pięknym domu, w którym panował szacunek, wzajemne zrozumienie, pokój i szczęście.
Wydawało im się, że ich zmarli małżonkowie specjalnie ich zjednoczyli, aby mogli przeżyć swoje ostatnie lata w spokoju i szczęściu.
To też może cię zainteresować: To może być szansa na pojednanie w brytyjskiej rodzinie królewskiej. Książę Harry napisał do księżnej Kate
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Danuta Martyniuk odniosła się do krążących o niej plotek. Jej sympatycy mogą poczuć się zawiedzeni
O tym się mówi: TVP w poważnych tarapatach. Były pracownik zgłosił sprawę odpowiednim organom