Około piętnastu lat temu ja i mój mąż kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie, w którym mieszkaliśmy do niedawna. Wcześniej wynajmowali mieszkania, ale w pewnym momencie połączyliśmy siły i kupiliśmy wygodną nieruchomość. Było trudno, ale daliśmy radę.
I tak około trzech miesiący temu mój mąż Leszek zaczął okresowo rozpoczynać rozmowę o tym, jak nudne jest życie w betonowym pudełku i jak chce żyć bliżej natury. Ignorowałam te fantazje, bo wiedziałam, że mężczyzna często o czymś myślał, jednak w większości przypadków były to tylko puste gadki. Tym razem było inaczej.
"Sabinko, nie chcę przeżyć starości w dusznym wieżowcu. W ciągłych kłótniach z hałaśliwymi sąsiadami. Może pomyślimy o zakupie małego domu?" - powiedział mi.
"Leszek, co to za myśli? Skąd mamy wziąć pieniądze na kupno domu? Ledwo starcza nam na żywność i lekarstwa. A nawet gdybyśmy mieli dodatkowe pieniądze, wolałbym polecieć do ośrodka, niż znowu martwić się spłatą kredytu" - powiedziałam.
"A czy ja mówię o kredycie? Sprzedamy mieszkanie i kupimy dom, jeszcze trochę pieniędzy nam zostanie i polecimy do tego twojego ośrodka" - stwierdził mężczyzna.
Leszek zawsze wiedział, jak się do mnie zwrócić. Jego pomysł nie wydawał się już taki szalony, ale nadal nie do końca mi się podobał. Poza tym bałam się, że zapał mojego męża nie potrwa długo. W końcu prywatny dom to duża odpowiedzialność.
"Leszek, takim domem trzeba się zająć. Trudno tu posprzątać mieszkanie, ale jest cały dom, nawet jeśli jest parterowy. Do tego trzeba się zająć ogrodem" - powiedziałam.
"Przecież, to czysta przyjemność! Móc kopać w swoim własnym ogrodzie, na łonie natury. Wiem, że będzie trzeba się wysilić, ale jestem na to gotowy" – obiecał mężczyzna.
Takie rozmowy podejmowaliśmy jeszcze kilka razy. Nie miałam innego wyjścia i się zgodziłam. Kosztowało nas to jednak nieco więcej, niż cena jaką uzyskaliśmy za sprzedaż mieszkania i musieliśmy jeszcze trochę dołożyć z własnych oszczędności.
Przez pierwszy miesiąc Leszek zachowywała się tak, jakby całe życie mieszkała na wsi. Wstał z kogutami, pół dnia pracował w ogrodzie, ciągle robił jakieś rzeczy do domu. Był naprawdę szczęśliwy z tego powodu. Jednak w pewnym momencie stracił cały zapał. Musiałam mu ciągle przypominać, że trzeba coś zrobić.
Na początku jeszcze spełniał moje prośby, ale w pewnym momencie szczerze przyznał, że ma dość.
"Popracowałem trochę i zdałem sobie sprawę, że jestem już na to za stary. Przeceniłem swoje możliwości" – powiedział.
"Czy nie mówiłam ci tego na początku? No dobrze, co proponujesz teraz zrobić?" - zapytałam.
"No cóż, możemy znowu sprzedać dom i kupić mieszkanie..." - ostrożnie zauważył Leszek.
"Czy myślisz, że kupimy mieszkanie za tę samą cenę?"
" No cóż, możemy kupić mniejsze mieszkanie" – ostrożnie zasugerował mężczyzna.
Rób, co chcesz, powiedziałem ze złością. On wpada na pomysł, a ja będę musiała uporać się z konsekwencjami fantazji mojego męża. Teraz sama nawet nie wiem co z tym zrobić!
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Kupili córce mieszkanie, ale nie pozwalają jej tam mieszkać z chłopakiem": Po ślubie mąż powinien zabrać żonę do siebie
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Wszyscy czekają z zapartym tchem. Czy będzie ogłoszenie w sprawie Kate Middleton
O tym się mówi: Pechowe rośliny dla domu. Unikaj ich jak ognia