Mój mąż i ja jesteśmy razem od ponad trzydziestu lat. W naszym życiu bywało różnie, choć teraz żyjemy dobrze. Mąż ma własną firmę, która przynosi dobre dochody, zbudował dom, kupił samochody, ale nie zawsze tak było. Naprawdę zaczynaliśmy od zera.
Rodzice męża zmarli, gdy był jeszcze dzieckiem, wychowywała go babcia, od której odziedziczył mieszkanie. Po ślubie zaczęliśmy w nim mieszkać. Moi rodzice żyją i są zdrowi. Przez wiele lat pracowali na produkcji i mieli własny ogródek warzywny. Postanowiliśmy z mężem kontynuować działalność naukową po studiach, chcieliśmy zdobywać kolejne stopnie. Nie wyszło.
Nie będę wdawał się w szczegóły, ale sytuacja była na tyle trudna, że aby spłacić długi, musieliśmy sprzedać mieszkanie. Nie mieliśmy gdzie się podziać, ale wtedy z pomocą przyszli moi rodzice. Oboje byli wówczas jeszcze zatrudnieni, choć fabryka zmieniła właściciela, to działała zadziwiająco długo.
Ani razu w życiu rodzice nie powiedzieli nam złego słowa, nigdy nie zarzucili nam, że nas utrzymywali, chociaż to dorosłe dzieci powinny pomagać swoim rodzicom, a nie na odwrót. I pomagali, karmili i ubierali. Mnie też pocieszali, mówiąc, że to nic takiego, takie są czasy, niektórzy żyją jeszcze gorzej.
Stopniowo stanęliśmy na nogi, znaleźliśmy pracę, byliśmy w stanie zapewnić sobie utrzymanie, ale bez rodziców nie przetrwalibyśmy tego okresu. Kiedy mój mąż zdecydował się zaryzykować i ponownie zająć się biznesem. Moja mama nawet w weekendy stała za ladą, żebym mogła odpocząć, a ojciec chodził z mężem po towar, żeby nie siedział tak długo sam za kierownicą.
Wszystko poprawiło się materialnie, ale pogorszyło się moralnie. Mąż zaczął obrastać w piórka. Nie od razu zauważyłam zmianę, jaka w nim zaszła. Wcześniej wszystkie święta obchodziliśmy w gronie rodzinnym, w gronie najbliższych przyjaciół. Teraz mamy partnerów biznesowych męża, jego nowych przyjaciół. I nie ma miejsca dla moich rodziców. Mąż zapewnia, że oni sami nie będą takimi spotkaniami zainteresowani.
Niestety moja mama jeszcze utwierdza mojego męża w takim przekonaniu. "Tylko was zawstydzimy. Do tego sami poczujemy się nie na miejscu. Jesteśmy prostymi ludźmi" –powtarza mi mama. Widzę jednak, że czują się urażeni, chociaż starają się tego nie okazywać.
"Kiedyś mogłem pić tanie wino i jeść pierogi na stacji, ale te czasy też już minęły. Rozumiesz, wszystko się zmienia. Musimy teraz utrzymać pewien status, to jest biznes, wszyscy tak żyją. Jak sobie wyobrażasz moich partnerów biznesowych i Twoich rodziców przy tym samym stole? Mają zupełnie inny status" - odpowiedział.
I współczuję moim rodzicom. Nie zasłużyli na takie traktowanie. Tak, są prości, ale nie tak rozpieszczeni, bo są przyzwyczajeni do zarabiania na wszystko, co mają, swoją własną pracą, ale gdyby nie oni, to człowiek ze wszystkimi swoimi statusami nie wiadomo, gdzie by był.
Często myślę o rozwodzie. Mój mąż bardzo się zmienił i nie podoba mi się to, co widzę. Mama odmawia, mówi, że nie ma się na co obrażać, nie mają do niego pretensji. Choć kocham mojego męża, to niestety coraz mniej w nim osoby, której kiedyś powiedziałam „tak”w trakcie ślubu.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Zrobiła wszystko, by pozbyć się synowej": Szybko tego pożałowała
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Anna Cieślak szczerze o związku z Edwardem Miszczakiem. Zdradziła całą prawdę
O tym się mówi: Skandal w "Sanatorium Miłości"! Publiczna wymiana zdań kuracjuszy zaskoczyła widzów