Serce waliło mi w piersi, gdy ujrzałam go po tylu latach. W tłumie kuracjuszy sanatorium jego twarz wyróżniała się natychmiast. Te same ciepłe oczy, ten sam uśmiech, który kiedyś skradł mi serce. Andrzej. Moja pierwsza miłość.


Minęło czterdzieści lat od naszego rozstania. Byliśmy młodzi, pełni ideałów, a życie brutalnie rozdzieliło nasze drogi. On wyjechał na studia do innego miasta, ja zostałam w rodzinnym miasteczku. Kontakt urwał się nagle, pozostawiając jedynie bolesny ślad w moim sercu.


Teraz, w sanatoryjnej jadalni, czas nagle stanął w miejscu. Patrzyłam na niego, nie mogąc uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. On też mnie dostrzegł. W jego oczach również widać było mieszankę zaskoczenia i wzruszenia.


Po obiedzie Andrzej podszedł do mnie. Rozmawialiśmy godzinami, nadrabiając zaległe lata. Oboje mieliśmy już swoje rodziny, swoje życia, ale ta dawna iskra między nami wciąż była żywa. Wspomnienia powróciły niczym fale, zalewając nas nostalgią i dawnymi uczuciami.


Przez kolejne dni spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę. Spacerowaliśmy po parku, piliśmy kawę w sanatoryjnej kawiarni, gawędziliśmy do późna w nocy. Czułam się jak nastolatka, a czas znów płynął dla nas jak za dawnych lat.


Andrzej był żonaty. Miał dzieci, wnuki. Ja również byłam mężatką, matką, babcią. Oboje wiedzieliśmy, że nic nie może zmienić naszej przeszłości, ale nie mogliśmy też zaprzeczyć temu, co wciąż do siebie czuliśmy.


Stara miłość nie rdzwieje – to prawda, która uderzyła mnie ze zdwojoną siłą. To uczucie, choć skrywane i tłumione, wciąż tliło się w naszych sercach. Było niczym żarzące się węgielki, które pod wpływem spotkania rozgorzały na nowo.


Czas spędzony w sanatorium był jak piękny sen. Wiedzieliśmy, że po powrocie do swoich codziennych obowiązków czar prysnie, a rzeczywistość znów nas rozdzieli. Ale te kilka dni dało nam nadzieję, że gdzieś tam, w głębi naszych serc, wciąż jest dla siebie miejsce.


Pożegnanie było bolesne. W oczach Andrzeja widziałam łzy, a moje własne dławiły mnie w gardle. Obiecaliśmy sobie, że będziemy w kontakcie, że ta nić porozumienia, która na nowo się między nami zawiązała, nie zostanie zerwana.


Wróciłam do domu z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony cieszyłam się, że znów spotkałam Andrzeja, że mogłam powspominać i na nowo poczuć tę młodzieńczą miłość. Z drugiej strony smuciła mnie świadomość, że nasze drogi znów się rozejdą, a to, co czujemy, musi pozostać tajemnicą.


Stara miłość nie rdzwieje, ale życie płynie dalej. Pozostaną mi wspomnienia i tęsknota za tym, co mogłoby być, gdybyśmy spotkali się w innym czasie, w innych okolicznościach. Ale nawet to jest cenne, bo udowadnia, że prawdziwa miłość jest jak płomień, który nigdy nie gaśnie do końca.


To też może cię zainteresować: Książę Harry wyciąga rękę do Williama. Napisał do niego wiadomość. Czy to wystarczy

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Zaskakująca wpadka w "Dzień dobry TVN". Takich słów nikt nie oczekiwał