Wielkanocny stół uginał się od pysznych potraw. Babka drożdżowa, mazurek, żurek, szynka… Wszystko wyglądało idealnie, niczym z obrazka. Ale atmosfera była daleka od świątecznej. Ciężkie, gęste powietrze wypełniało salon, a słowa teściowej niczym ostre noże raniły nasze serca.


"Kiedy wreszcie będziecie mieli dzieci?" – spytała po raz kolejny, spoglądając na mnie z dezaprobatą. "Czas najwyższy, żebyście założyli normalną rodzinę."


Poczułam, jak łzy napływają mi do oczu. Już od kilku lat zmagaliśmy się z problemami z zajściem w ciążę. Każda kolejna nieudana próba ciąży była niczym cios pięścią w brzuch. A teraz te słowa… Dochodziły do mnie jak przez mgłę, mieszając się z zapachem świątecznych potraw i dźwiękiem kolęd lecących z radia.


Mój mąż, Tomek, próbował rozładować napięcie. "Mamo, daj im spokój. To nie jest temat na święta" – powiedział łagodnie. Ale teściowa nie dawała za wygraną.


"To ja się martwię o wasze szczęście" – ciągnęła. "Bez dzieci nie ma prawdziwej rodziny. Jesteście jeszcze młodzi, ale czas ucieka. Nie traćcie go na głupoty."


Czułam, jak ogarnia mnie coraz większa frustracja. Chciałam krzyczeć, płakać, uciec… Ale zdołałam tylko wydusić z siebie: "Proszę, przestań."


Teściowa spojrzała na mnie z politowaniem. "Dobrze, kochanie. Nie będę cię denerwować. Ale pamiętaj, co powiedziałam."


Reszta świątecznego obiadu odbyła się w milczeniu. Atmosfera była napięta i sztuczna. Nawet kolorowe pisanki nie potrafiły rozweselić tego smutnego dnia.


Kiedy wreszcie wróciliśmy do domu, padłam na łóżko i zalałam się łzami. Tomek usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem.


"Nie przejmuj się nią" – powiedział. "Ona po prostu nie rozumie."


"Ale ja też nie rozumiem" – wyszeptałam. "Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nie możemy mieć dzieci?"


Tomek nie odpowiedział. Przytulił mnie tylko mocniej i tak siedzieliśmy w ciszy, aż do późnego wieczora.


Ta Wielkanoc była dla nas prawdziwym horrorem. Czuliśmy się jak w pułapce, otoczeni niezrozumieniem i presją. Ale mimo to, gdzieś głęboko w sercu, tliła się jeszcze nadzieja. Nadzieja na to, że pewnego dnia uda nam się stworzyć prawdziwą rodzinę…


To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. "Gdy ja zarabiałem na nasze mieszkanie, moja teściowa i żona opracowały plan": mnie w nim nie było

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Z życia wzięte. "Uciekł, dowiedziawszy się o mojej ciąży": Po tygodniu był z powrotem