Uległem. Ciągłe prośby rodziny żony, ich nieustanne nagabywania o chrzest naszego dziecka w końcu mnie złamały. Choć sam nie jestem wierzący, a religia nigdy nie odgrywała w moim życiu większej roli, zgodziłem się na ceremonię. Chciałem świętego spokoju, a dobro dziecka stawiałem na pierwszym miejscu.

W dniu chrztu czułem się nieswojo. Atmosfera w kościele była dla mnie sztuczna, przepełniona obłudą. Patrząc na uśmiechnięte twarze rodziny żony, czułem się jak intruz w ich świecie.

Po ceremonii nastąpiła impreza. Mnóstwo ludzi, głośne rozmowy, alkohol lał się strumieniami. Czułem się zagubiony i samotny. Obserwowałem, jak moja żona i jej rodzina świętują, a ja coraz bardziej pogrążałem się w swoich myślach.

Nagle podszedł do mnie wujek żony, starszy pan o surowym wzroku.

"Cieszę się, że wreszcie dołączyłeś do nas" - powiedział, uderzając mnie w ramię. "Teraz jesteś częścią rodziny. Pamiętaj, że chrzest to nie tylko ceremonia. To zobowiązanie. Wychowanie dziecka w duchu wiary to twój obowiązek."

Poczułem, jak fala gniewu zalewa mnie od środka. Jakim prawem ten człowiek mówi mi o moich obowiązkach? Co on wie o moim życiu, o moich wartościach?

"Dziękuję za radę" - odpowiedziałem, starając się panować nad emocjami. "Ale myślę, że wychowanie dziecka to kwestia, która dotyczy przede wszystkim mnie i mojej żony."

Wujek zmarszczył brwi.

"Oczywiście, ale Kościół też ma tu swoje słowo do powiedzenia. Pamiętaj, że chrzest zobowiązuje..."

Nie chciałem dłużej słuchać. Odwróciłem się i odszedłem. W tłumie gości szukałem wzrokiem żony. Znalazłem ją w kącie pokoju, rozmawiającą z matką. Wyglądała na smutną.

Podszedłem do niej i objąłem ją ramieniem.

"Chodźmy stąd" - powiedziałem cicho.

Wyszliśmy z kościoła i odetchnęliśmy świeżym powietrzem.

"Co się stało?" - zapytała żona, patrząc na mnie z troską.

Opowiedziałem jej o rozmowie z wujkiem.

"Nie przejmuj się nim" - powiedziała. "On taki jest. Zawsze musi mieć rację."

"Ale ja nie chcę, żeby Kościół dyktował nam, jak mamy wychowywać nasze dziecko" - powiedziałem.

"Wiem, kochanie. I ja też tego nie chcę."

Przytuliliśmy się do siebie. W milczeniu patrzyliśmy na zachodzące słońce.

Tego dnia podjąłem decyzję. Nie pozwolę, żeby religia dyktowała mi, jak mam żyć i jak mam wychowywać moje dziecko. Chcę, żeby moje dziecko miało wybór, gdy dorośnie. Chcę, żeby poznało różne wartości i różne religie, a potem samo zdecydowało, co jest dla niego najlepsze.

Wiem, że nie będzie to łatwe. Rodzina żony na pewno nie będzie zadowolona z mojej decyzji. Ale jestem gotów walczyć o swoje prawo do bycia ojcem na własnych zasadach.

Jak informował portal "Życie News": Z życia wzięte. Teściowa, jak zwykle, niespodziewanie stanęła na progu. Powitałam ją słowami: "Bezpłatna kąpiel i pranie nieczynne"

Przypomnij sobie: Włożony liść laurowy do portfela przyciąga pieniądze. Oto sekret mojej teściowej