Mój mąż poinformował mnie, że złożył pozew o rozwód. Po 15 wspólnie spędzanych latach on po prostu stwierdził, że nie może dłużej ze mną być. Znalazł inną i się do niej wyprowadził. Spakował swoje rzeczy i wyszedł.
Nie mieliśmy wspólnego majątku, dlatego nie było, czego dzielić. Po ślubie zamieszkaliśmy w należącym do mnie mieszkaniu. Nie miał do niego żadnych praw. Dobrze, że je miałam, bo z dnia na dzień mogłabym stracić dach nad głową. Nie mieliśmy też wspólnych oszczędności, bo każde z nas utrzymywało się z własnej pensji.
Po jego odejściu nie chciałam żyć. Byłam porzuconą, bezdzietną kobietą. Chciałam mieć dzieci, ale mój mąż zawsze odkładał to na później, aż w końcu było za późno.
Spotkałam przypadkiem moją teściową. Cała promieniała ze szczęścia. Nigdy za mną nie przepadała i z radością przyjęła informację o rozwodzie. Powiedziała, że niebawem zostanie babcią, bo jej syn i Sylwia oczekują narodzin dziecka.
Płakałam przez długie godziny, aż w końcu uznałam, że nie powinnam się dłużej użalać nad sobą, tylko wziąć się w garść i zacząć żyć. Postanowiłam wyjechać na krótki urlop, żeby nabrać do wszystkiego dystansu. Kiedy szłam na dworzec, podbiegł do mnie pies. Suczka wyglądała na wyczerpaną. Wzięłam ją od razu do weterynarza. Lekarz podał jej leki, przepisał karmę i środki, pozwalając mi ją zabrać.
Pomyślałam, że wyjadę z nią do pensjonatu. Kiedy dotarłam na miejsce, pracujący tam mężczyzna oznajmił mi, że nie można wprowadzać tu psów, ale kiedy byłam gotowa zrezygnować z pobytu w ośrodku, pozwolił zwierzakowi zostać.
Daniel, bo tak miał na imię ów mężczyzna, zaproponował mi wspólny spacer z psem. Szybko stało się to naszym rytuałem i chodziliśmy na spacery każdego dnia. Zaprosił nas także na ognisko. Było cudownie. Nawet nie wiem, kiedy minął miesiąc i musiałam wracać. Daniel poprosił, żebym została, a kiedy zauważył moje wahanie, wyciągnął pierścionek i poprosił mnie o rękę.
„A co, jeśli nie będziemy mogli mieć dzieci?” – zapytałam go. Wtedy powiedział, coś, co mnie zachwyciło i sprawiło, że wszelkie wątpliwości zniknęły.
„Potrzebuję tylko ciebie” – szepnął, a ja zrozumiałam, że odejście męża było najlepszym, co mnie spotkało.
To też może cię zainteresować: Z życia wzięte. Kiedy mąż wyznał mi, że mnie zdradził, nie zmartwiłam się i nie popadłam w rozpacz. Miałam inny plan
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Wracają plotki na temat kryzysu w relacjach Sebastiana Karpiela-Bułecki i Pauliny Krupińskiej. Czy słowa muzyka uspokoją sympatyków pary