Jak przypomina portal "Wirtualna Polska", Iwona Mazurkiewicz i Gerard Makosz poznali się na planie programu "Sanatorium miłości". 5 sierpnia para wzięła ślub na zamku w Niepołomicach. W jednym z ostatnich wywiadów świeżo upieczona żona opowiedziała o sesji ślubnej, która wymagała od niej nie lada wyrzeczenia. O czym dokładnie mowa?
"Sanatorium miłości" pozwoliło im znaleźć szczęście
Iwona Mazurkiewicz i Gerard Makosz poznali się na planie drugiej edycji "Sanatorium miłości" i choć nie zakończyli show jako para, jakiś czas po zakończeniu zdjęć okazało się, że jest między nimi coś więcej. Dwa lata temu Gerard oświadczył się Iwonie w zamku na Niepołomicach. W tym samym miejscu, 5 sierpnia bieżącego roku para powiedziała sobie "tak".
Zakochani świętowali ten wyjątkowy dzień w otoczeniu swoich najbliższych i przyjaciół. Do ślubu podjechali imponującym kabrioletem, który przyciągał wzrok. Nie inaczej było z przepiękną suknią ślubną Iwony, która wywołała wśród internautów sporo emocji.
Przeważały wyrazy zachwytu dla kreacji, choć pojawiały się głosy, że suknia faktycznie jest przepiękna, ale może nie dla kobiety po 60. roku życia.
Wymagająca sesja
Iwona Mazurkiewicz przyznała, że wybrała tę suknię, bo kiedy tylko ją zobaczyła, od razu wiedziała, że chce w niej iść do ślubu. Miała ją nie tylko w dniu ślubu, ale także na ślubnej sesji fotograficznej, o której kulisach małżonkowie opowiedzieli w programie "Pytanie na śniadanie".
Para zdecydowała się na sesje na polu słoneczników, na sianie, a nawet w jeziorze! Jak donosi "Fakt", zdjęcie w jeziorze wymagało od Iwony pewnego poświęcenia. Żona Gerarda weszła do wody w swojej białej sukni. Ostateczny efekt był jednak tego wart.
Też tak sądzicie?
To też może cię zainteresować: Agata i Piotr Rubikowie realizują swój amerykański sen. Żona znanego kompozytora postanowiła zaprezentować, jak mieszkają w USA. Widoki powalają
Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Książę William wyjawił sekret. Dotyczy dziecka. O czym mowa