Olga dzwoniła do drzwi domu swojego syna od 10 minut. Była pewna, że ​​Marina jest w środku i celowo nie otwiera drzwi. Pewnie nie była sama. Znów zaprosiła koleżanki. A może była tam z jakimś mężczyzną?! Kobieta zawsze przejmowała kontrolę nad domem syna, kiedy jego nie było w pobliżu.

"Marina otwieraj drzwi! Wiem, że jesteś w środku. Będę tu stała, dopóki nie otworzysz mi drzwi. W końcu będziesz musiała stamtąd wyjść!" - zagroziła Olga.

Sąsiedzi zaciekawieni hałasami raz po raz otwierali drzwi, żeby sprawdzić, co się dzieje. Jeden z nich zagroził nawet, że jeśli te krzyki nie ustaną, wezwie na miejsce policję.

"A dzwoń po policję, niech zobaczą, jaka z niej socjopatka!" - krzyczała dalej kobieta.

Nagle na korytarzu rozległy się kroki. Marina weszła na piętro i spojrzała na swoją teściową, która wciąż waliła pięściami w drzwi jej mieszkania. Otworzyła drzwi i zaprosiła kobietę do środka.

"Czemu tak krzyczysz pod moimi drzwiami?" - zapytała Marina.

"Dlaczego nie odbierasz telefonu? Gdzie byłaś?! Dlaczego tu jest taki bałagan?!" - dopytywała podniesionym głosem Olga. "Pranie nie zrobione, kurze na półkach. Wiedziałaś, że przyjadę i nawet nie zrobiłaś porządku?!".

"Byłam na targach pracy. Udało mi się znaleźć pracę" - Marina nie krzyczała, ale w jej głosie wyraźnie wybrzmiewała irytacja. "Wyciszyłam telefon i całkiem o tym zapomniałam".

"To dopiero się zacznie" - zaczęła Olga. "Jak pójdziesz do pracy, to całkiem zapuścisz to mieszkanie. W domu powinno być czysto i sterylnie niczym w szpitalu. A ty masz śmietnisko w domu!".

"Przesadzasz. Pranie jest zrobione. Naczynia pomyte. Obiad ugotowany. Może i jest trochę kurzu, ale co z tego?!".

"Wiem, co tu robisz. Twój mąż pracuje, a ty, zamiast zająć się domem, sprowadzasz do niego koleżanki i bóg jeden raczy wiedzieć kogo jeszcze. Pewnie przyprawiasz mojemu synowi rogi! Udowodnię to, zobaczysz!".

"Przestań wreszcie. Nie mam teraz czasu. Muszę iść po dzieci do przedszkola".

Obie wyszły z mieszkania i każda z nich poszła w swoją stronę. Nawet się nie pożegnały. Marina nie znosiła teściowej, która ciągle o coś ją oskarżała. Obwiniała ją o to, że jej syn wyjechał za granicę, ale prawda była taka, że to Wojtek chciał wyjechać. Chciał zarobić pieniądze, żeby żyło się im lepiej. Marina próbowała go od tego odwieść, ale on się uparł.

Dostali jednopokojowe mieszkanie od Olgi, ale zależało im na czymś większym. Do tego Olga stwierdziła, że skoro kupiła im mieszkanie, to może do niego wpadać, kiedy tylko najdzie ją taka ochota. Kiedyś wpadły do niej koleżanki. Piły wino, jak to bywa w trakcie podobnych spotkań. I wtedy wpadła Olga.

Wygoniła z mieszkania koleżanki Mariny i zaczęła ją oskarżać, że z mieszkania robi pijacką melinę. Olga dogadała się z jedną z sąsiadek, żeby dawała jej znać, jeśli w mieszkaniu Mariny pojawi się ktoś podejrzany. Tego dnia tak było. Przyszły koleżanki i jeden znajomy.

Olga zjawiła się pod drzwiami. Nie była sama. Przyszła w towarzystwie pracownic opieki społecznej. Zdziwiła się, kiedy na stole zobaczyła nie butelki alkoholu, ale filiżanki kawy i ciasto. Dzieci grzecznie się bawiły. W domu było czysto. Pracownice zajrzały do lodówki. Wszystko bez zarzutu.

Młodsza z pracownic wyglądała na wyraźnie poirytowaną.

"Czy pani całkiem oszalała" - zwróciła się do Olgi. "Marnuje pani nasz czas. Opowiada pani jakieś niestworzone historie, które nie mają pokrycia w rzeczywistości. Przez takie osoby, jak pani rozpadają się porządne rodziny.

Kiedy Marina opowiedziała o wszystkim mężowi, ten nie miał wątpliwości, że czas z tym skończyć. Wyprowadzili się z mieszkania Olgi. Nie zdradzili jej, dokąd się przenieśli. Teraz mogą spokojnie żyć.

To też może cię zainteresować: Wiele osób może nieświadomie być posiadaczami niemałej fortuny. Wystarczy sprawdzić banknoty w naszych portfelach. Kluczem będzie numer seryjny

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Tak wygląda miejsce spoczynku Kacpra Tekieli. Justyna Kowalczyk w poruszający sposób uczciła miłość męża do gór. Chodzi o bardzo symboliczny przedmiot

O tym się mówi: Tłum przerwał przemówienie Lecha Wałęsy. Polityk zareagował od razu. O czym mowa