Jak podaje portal "Wirtualna Polska", 1 września dzieci wróciły do szkół w nowej pandemicznej rzeczywistości, która znacząco różni się od tego, jak wyglądała edukacja przed koronawirusem. Rodzice nie mogą wchodzić na teren szkoły, w częściach wspólnych wszyscy muszą nosić maseczki i pamiętać o dezynfekowaniu rąk. Bywają szkoły, w których obostrzeń jest więcej. To jednak nie wszystkie zmiany.

Problemy szkolne w czasach pandemii

Rodzice i uczniowie skarżą się na problem z nauczycielami, a właściwie z tempem jaki nauczyciele narzucili w nowym roku szkolnym. Klasówki, kartkówki i pytanie to uczniowska codzienność. Nauczyciele starają się jak najszybciej realizować materiał, co przekłada się na to, że wielu uczniów swój wolny czas musi poświęcić na naukę. Czym jest wywołany taki pośpiech? Część osób jest zdania, że wywołuje go obawa przed kolejnym zamknięciem szkół.

"To, co się dzieje, to jest paranoja. Julka ma tyle zadane, że to jest jakiś koszmar. Ostatnio z matematyki miała 45 zadań! Teraz doszła jej chemia, fizyka i niemiecki. Z fizyki co dwie lekcje są kartkówki. Z chemii mają się nauczyć całego układu okresowego wraz z temperaturami topnienia i wrzenia. I mają na to… tydzień. Ręce opadają" - powiedziała "Wirtualnej Polsce".

Pixabay

Nie jest to przypadek odosobniony. "To dopiero początek roku, a my już oboje jesteśmy u kresu sił. W zeszłym tygodniu Aleks miał dwie klasówki i kartkówkę. Matematyka, polski i język angielski. Do tego oczywiście sterty prac domowych, gruba lektura do przeczytania na już… To mi się w głowie nie mieści" - powiedziała "Wirtualnej Polsce" mama Aleksa, ucznia szóstej klasy szkoły podstawowej.

Chłopcu jest o tym trudniej, że ma problemy w nauce. Zdiagnozowano u niego dysleksję. Wolniej pisze. W ubiegłych latach nauczyciele brali pod uwagę jego ograniczenia, w tym roku jego mama odnosi wrażenie, że całkowicie o tym zapomniano.

"Moim zdaniem boją się lockdownu i wystawiania ocen za lekcje online. W ubiegłym roku szkolnym był z tym spory problem, bo klasówki przez internet właściwie nie miały sensu. Wydaje mi się, że teraz próbują nałapać jak najwięcej ocen, żeby zapełnić dziennik. Wtedy będą mieli spokój, jeśli dojdzie do zamknięcia szkół" - twierdzi.

Pixabay

Co na to nauczyciele?

Część nauczycieli cytowanych przez "Wirtualną Polskę" przyznaje, że faktycznie obawia się ponownego zamknięcia szkół w związku z pandemią koronawirusa. "Niestety, muszę przyznać rację tej mamie. Ja jestem człowiekiem starej daty, zostało mi tylko kilka lat do emerytury i dla mnie lekcje online były zaprzeczeniem tego, jak powinna wyglądać edukacja. A klasówki z fizyki przez internet to już była zwykła farsa" - mówi jedna z nauczycielek.

Inny nauczyciel wskazał, że edukacja zdalna odzwyczaiła dzieci od szkolneg tempa pracy i stąd wynikają problemy.

A waszym zdaniem, gdzie tkwi problem?

To też może cię zainteresować: Można będzie zostać emerytem jeszcze przed 60. rokiem życia? Takie są plany, wraca sprawa emerytur stażowych

Zobacz, o czym jeszcze pisaliśmy w ostatnich dniach: Czy w Warszawie zostanie wprowadzona żółta strefa? Trwają intensywne dyskusje w tej sprawie. Co takiego może się zmienić

O tym się mówi: Była żona Daniela Martyniuka w końcu zareagowała. Ewelina odpiera obelgi Martyniuków. Czy pójdzie do sądu