- Mamo, gdzie są rzeczy Mikołaja? - zapytała głośno jej córka Marina, która przyjechała z bratem Saszą do jej domu.

- Co się dzieje? - zapytała słabym głosem Galina. Chora od kilku lat. Leczyła się, była chwilowa poprawa, a potem znowu zachorowała.

- Teraz przyjadą do szpitala od Mykołaja, leczą go, a potem to tylko do domu starców...

"Dlaczego to robicie, dzieci?" Kto będzie go potrzebował w domu starców? - zapytała matka — jest sparaliżowany z prawej strony. Pozwól mu leżeć, zajmę się tym.

- Mamo, przyszliśmy do domu rodziców, żeby nie wąchać kogoś innego.

- Mikołaj, czy to twoja wina, że ​​jesteś sparaliżowany? Cóż, oczywiście, kiedy leżysz na łóżku, wszystko pod tobą trzeszczy.

- Zgadza się, łóżko. I będziesz go obserwować przez długi czas? Spójrz na siebie, ledwo możesz chodzić. Nie masz siły, żeby to odwrócić. Trzeba go oglądać, zmieniać pampersy, wkładać do kąpieli.

- A moja sąsiadka Ewa i ja zgodziliśmy się, że pomoże.

- Ile trzeba zapłacić? Za darmo teraz nikt nie pomoże.

- No to płacić, nie płacić, a takiego grosza dam.

- I czy dwie kobiety przy jednym mężczyznie nie dadzą rady? A z tobą, co jeśli coś się stanie? Jak mogę cię tu zostawić? Nagle pomagasz, opiekując się czyimś mężczyzną.

- Córko, bo się nie wstydzisz, mieszkaliśmy z nim jeszcze dziesięć lat. Ty i Andrzej byliście tacy szczęśliwi, kiedy się do mnie wprowadził.

- Oczywiście, byliśmy szczęśliwi, po śmierci mojego ojca byłaś sama w pustym domu, a my byliśmy zmęczeni, potem założyliśmy dla niej ogród, podwórze i plac o powierzchni dwudziestu akrów. W każdy weekend przejeżdżaliśmy dwieście kilometrów. Inne rodziny wyjeżdżają do kurortów i za granicę, a my jesteśmy przeklęci, wyrywając trawę.

- Chwaliłeś się, twoje ziemniaki i konserwy są pełne, a nie to, co mają inni. I co teraz?

- Czy będziesz się chwalić, kiedy inni będą mówić o Turcji, a ja im powiem co, jak twój zięć dogorywa?

- Cóż, tak samo bez skrupułów traktuje Iwana. Tyle lat po śmierci ojca pilnował domu, prowadził gospodarstwo domowe, a ja zachorowałam i opiekowałam się wami sama. A teraz całą pracę zabierasz go do domu opieki?

- A kim jest dla ciebie, a kim dla nas? Nieznajomy.

- Nie, to nie zadziała — powiedziała stanowczo matka — zrozum, więc we dwoje albo zostaw go ze mną.

- Oto więcej wiadomości! - Córka była zaskoczona, - Iwana, wejdź, posłuchaj, co mówi matka.

- A co ona mówi?

- Powiedziała, że ​​dziadek Mikołaj zostanie zarejestrowany w domu starców, więc mówi, że to go nie zabije.

- Mamo, dlaczego jesteś dla jakiegoś staruszka? Jesteś chora, ledwo wleczesz za sobą nogi.

- Nie możesz tego zrobić, to jakaś bzdura. Mężczyzna był zdrowy, był potrzebny, ale jak wydostanie się z podwórka, i co z tego?

- Mamo, zrozum, ty też przynosisz mu cierpienie. Myślisz, że nie dręczy go widok, jak ty, pacjent, szarpiesz się, by się nim opiekować? Teraz nienawidzi siebie za swoją niewinność.

„Cóż, przekonujesz mnie jak dziewczyna” - powiedziała matka. „Widzę, że czegoś ode mnie potrzebujesz”.

- Tak, nic nie jest potrzebne, zależy nam tylko na tobie. Mikołaj do szpitala, ty do mnie. Będziesz mieszkała ze mną przez sześć miesięcy, z Andrzejem przez sześć miesięcy, więc będziemy się Tobą zajmować i leczyć w tym samym czasie.

- A Mikołaj? - zapytała bez ogródek Galina. Marina klasnęła w dłonie.

- Znowu o starym człowieku! Dlaczego muszę się nim opiekować? Kim on jest dla mnie czy Andrzeja? Cóż, żyli, nic nie powiem, żyli dobrze. Jednak los tak zadecydował. Jest w domu opieki i zabieramy cię. Zwłaszcza że ​​nie jesteś już młoda i zamężna. A więc od koła do wózka. Jak powiedzieć „spotkały się dwie samotności”. Dobra mamo, daj mu jego rzeczy. W końcu chcesz, żeby Mikołaj został wyleczony, co?

Galina jakoś wstała z krzesła i weszła do pokoju, wyjęła walizkę.

- To wszystko jego — i wyszła.


- Idź, porozmawiaj, przygotuj się do ruchu — powiedziała Marina. Galina weszła do pokoju, w którym leżał Mikołaj i usiadła na jego łóżku.

- Oto twoje rzeczy, Mikołaju! Oddzielają nas od ciebie — szlochała. Mężczyzna poruszył lewą ręką i szepnął:

- I robią to dobrze. Co jest ze mną nie tak, ledwo możesz chodzić sama. A tam, w szpitalu, pielęgniarki, lekarze. Widzisz, może wyzdrowieję. A w schronisku? I tam mieszkają ludzie! Nie zginę.

- Wybaczcie moim dzieciom. Nadeszły złe czasy, zepsuły. Sama ich nie poznaję.

- Nic, najważniejsze, że żyliśmy razem dusza przy duszy. Pamiętaj mnie czasami.

- Tak, przyjdę do ciebie.

„No cóż, to się zgadza," wyszeptał starzec. „Chodź, jestem zmęczony."

Galina wyszła i za płotem rozległ się sygnał dźwiękowy. Wspólnym wysiłkiem Mikołaj został wyciągnięty i załadowany do samochodu. Samochód ruszył, Galinie udało się tylko pomachać mu i płakać. Marina i Andrzej wrócili do domu, zabrali rzeczy.

- Chodź mamo, usiądź, chodźmy do Mariny. A do Nowego Roku będziesz u mnie. Aha, i zagrajmy — zaśmiał się syn.

- A co z domem? - wymamrotała Galina — kto się nim zaopiekuje?

- A dom, mamo, wystawiliśmy na sprzedaż. Dlaczego jest dla nas? Jesteś pod obserwacją. Bez właściciela dom się rozpadnie. A my weźmiemy takie dobre pieniądze. Połowa dla mnie, na naukę dla twojego wnuka, pół Andreja, od dawna marzył o zmianie samochodu. To świetnie, mamo!

Galina siedziała w samochodzie i tylko jej serce ściskało się z bólu i płakała cicho. Jak dobrze wszystko zostało rozwiązane. Och, dzieci! Niech Bóg będzie z tobą, a ja na pewno do ciebie przyjadę, Mikołaju! Obiecała w myślach, patrząc przez łzy, jak drzewa migotały wzdłuż drogi.

Jak informował portal "Życie ": W SIECI UKAZAŁO SIĘ NIESAMOWITE NAGRANIE ZARAŻONEJ KOBIETY, JEJ PRZEKAZ JEST PORUSZAJĄCY! POJAWIŁ SIĘ MOCNY APEL DO MINISTRA ZDROWIA, KOBIETA MA DOŚĆ

Przypomnij sobie: LEKARZE NA CENZUROWANYM POLSKICH WŁADZ? JUŻ WKRÓTCE MAJĄ RUSZYĆ ŚCISŁE KONTROLE, PIERWSI BĘDĄ DOKTORZY, KTÓRZY NIE UCHYLAJĄ SIĘ OD WALKI Z WIRUSEM

Portal "Życie " pisał również: NAJNOWSZE DONIESIENIA O ZMIANACH W TRAKCIE PANDEMII. MATEUSZ MORAWIECKI PRZEKONUJE, ŻE DRUGA FALA STAŁA SIĘ FAKTEM, BĘDĄ NOWE OBOSTRZENIA